Wyniki konkursu „Pomaganie jest fajne”
Uczniowie naszej szkoły niejednokrotnie udowadniali swoim działaniem, że nie są obojętni na problemy innych. Pomagali na różne sposoby, darowali swój czas, zaangażowanie, energie. O tym że pomaganie jest fajne przekonywali również biorąc udział w konkursie na opowiadanie lub wiersz „Pomaganie jest fajne” Z wielu prac przedłożonych na konkurs prezentujemy poniżej dwie wybrane .
Oliwia Patro - „ Pomagaj, a i tobie zostanie pomoc udzielona „
Wiktoria Maja Somska – „Pomaganie jest fajne”
Oliwia Patro
Pomagaj, a i tobie zostanie pomoc udzielona
To wszystko zaczęło się tego dnia w parku, nie wiem co to był dokładnie za dzień ale panował gorąc, bawiłem się z Marysią zabawkami w parku na trawie. Mama źle się poczuła, znów. Muszę jechać do domu, nie zdążyłem nawet zbudować nic, a już musiałem wracać. Ale może od początku. Mam na imię Jaś i mam 11 lat. Świeciło słońce, więc wybrałem się z mamą do parku pobawić się.
Będąc na miejscu ucieszony wybiegłem z samochodu i ujrzałem Marysię. Podbiegłem do niej i zaczęliśmy się bawić. Kiedy tylko próbowałem z nią zbudować dom z piasku, trawy i klocków mama mnie zawołała:
– Jasiu, musimy wracać źle się czuję - powiedziała, ale ja wcale nie chciałem wracać więc jak gdyby nigdy nic podbiegłem do Marysi i naprostowałem:
– Marysiu! Marysiu! Bawimy się dalej. Mama słysząc to podeszła do nas.
– Kochanie, przykro mi, ale Jaś pobawi się z tobą kiedy indziej - powiedziała do niej – a na ciebie czekam w samochodzie – zwróciła się do mnie. Potem odeszła. Smutni pożegnaliśmy się z Marysią wzajemnie. Byłem zły na mamusię, że kazała mi wracać, ale wiem, że gdyby mnie bolał brzuszek, mama wszystko by zrobiła aby przestał. Pojechaliśmy pod dom i natychmiast poszedłem do siebie. Po drodze zauważyłem, że tata wrócił, podbiegłem się przywitać i na chwilę stanąłem obok niego.
- Tak się cieszę tato, że wróciłeś, że nic ci nie jest. Jestem taki szczęśliwy, kocham cię – po tych słowach odszedłem. Tata powiedział, że przyjdzie wieczorem poczytać mi i opowiedzieć jak bronił tych dobrych ludzi od złych, a ja obiecałem, że opowiem jak tu było i co się działo gdy go nie było. Gdy rano się obudziłem tata spał obok mnie. Lubię to, zawsze gdy go nie ma mam złe sny. Tym razem ich nie miałem, źli ludzie nie przychodzili po mnie. Gdy się obudził poszliśmy do kuchni, mama już na nas czekała ale była jakaś nieswoja. Włosy miała nie ułożone, oczu spuchnięte (zawsze o tej godzinie była gotowa, jakby gdzieś wychodziła).
– Dobrze się czujesz kochanie? – zapytał ją tata, a ona lekko się uśmiechając odpowiedziała, że tak, choć oboje z tatą wiedzieliśmy, że coś jest nie tak. Po chwili zadzwonił do niego telefon. Mama zerkając na ekran pochmurniała, on także. Wziął telefon, wyszedł i dopiero tam odebrał. Gdy go nie było rozmawiałem z mamą na temat piłki nożnej i klubu do którego chcę wstąpić w przyszłości. Tata wchodząc znów do kuchni spojrzał na mamę, a ta na skinienie głową taty na tak, rozpłakała się.
– Mamusiu nie płacz – powiedziałem.
– Synku muszę wyjechać, tym razem na dłużej – powiedział tata. –Tak strasznie cię przepraszam, że tak krótko byłem w domu, chciałbym być na codzień przy tobie ale wiesz, że tatuś musi bronić dobrych ludzi. Kocham cię, maluchu - zwrócił się do mnie.
– Ale tato, ja nic nie rozumiem; tak krótko byłeś, ja ciebie też kocham bardzo – rzekłem.
Minął tydzień, potem następny i następny tęskniłem za tatą, mama też, chodziła przygnębiona, tak jak ja. Niestety ale ktoś musi bronić tamtych ludzi, u nas jest bezpiecznie, a tam niestety nie..
Trzy miesiące temu mama zaczęła źle się czuć, tak jak wtedy w parku. Nie wiem co się dzieje, ale nie chcę by ją bolało. Może to przez to, że taty nie ma, ale mnie też to boli... Martwię się o niego. Też mnie serce boli, gdy o tym myślę.
Kilka miesięcy minęło, nawet nie wiem kiedy. Taty nadal nie ma. Zadzwonił telefon, więc poszedłem go odebrać
– Dzień dobry, Generał Dywizji 304 Szczytniewski z tej strony, czy mogę prosić do telefonu współmałżonkę poddowódcy Pawłowskiego? - powiedział ostrym tonem.
–Mamo! Jakiś pan od taty dzwoni – powiedziałem, a ona jakby wiedziała z góry o co chodzi podeszła do telefonu niczym cień duszy.
- Hhhhhalo, czy coś się stało mojemu mężowi? – wyjąkała.
- Bardzo mi przykro proszę pani, ale podczas akcji pani mąż własnym ciałem obronił 8 letniego chłopca. Jest naszym bohaterem, jest bohaterem także dla narodu, ma pani moje kondolencje, ciało zostanie sprowadzone jutro do kraju. - Mama jakby po tych słowach zamarła... lekko zsunęła się po ścianie.
- Dddowidzenia – powiedziała szlochając, ale tak cicho, zapewne nie chciała bym słyszał jej załamania w głosie.
Bardzo kocham swoją mamę i nie chcę, by była smutna. Przytuliłem ją, bo tata zawsze mówił, że to pomaga na brak duszy. Poczułem, że mamie łzy przestają lecieć, patrzę na nią, a jej oczy szybko się zamykają. W panice biegnę po sąsiadkę.
- Niech pani... Szybko.. Mama źle się czuję, oczy zamknięte szybko – wydusiłem, a pani Zosia pobiegła za mną. Widząc mamę zadzwoniła gdzieś i zabrała mnie do pokoju obok, chyba nie chciała bym patrzył na mamusię. Chwilę później ktoś zapukał do drzwi, nie czekając na odpowiedź wszedł, podbiegłem zobaczyć kto to. To byli ratownicy, którzy obudzą mamę. Zostałem tej nocy u pani Zosi. Rano pojechaliśmy do szpitala, chciałem szybko zobaczyć mamę. Okropnie śmierdziało w tym szpitalu, weszliśmy do sali.
-Mamo! Mamo! Tak się cieszę, że cię widzę, kocham cię najmocniej na świecie!!!! Nie zostawiaj mnie już nigdy!- w płaczu wybąkałem.
- Nie zostawię obiecuję, ja ciebie też kocham synku – powiedziała. Po jakimś czasie, nie długim, wszedł lekarz.
- Dzień dobry - burknął.
- Czy dobry to ja nie wiem, doktorze - powiedziała ciocia Zosia, bo tak kazała siebie nazywać. Ten lekarz był dziwny, nie śmiał się, ani nawet nie uśmiechał.
- Chce pani usłyszeć diagnozę teraz, czy gdy będziemy sami? - zwrócił się do mamy
- Teraz... Chcę mieć to za sobą – powiedziała mama.
- Niestety ale muszę panią poinformować, że ma pani nowotwór kości. Będzie przeprowadzona transfuzja szpiku kostnego. Są dobre rokowania i jesteśmy dobrej myśli – po tych słowach mama i ciocia się rozpłakały.
-Mamo, a co to jest ten nowo-coś? - zapytałem.
Przez to one jeszcze bardziej płakały. Nie chciałem sprawić im przykrości...
Minęły trzy lata, mama nie żyje od dwóch miesięcy, żaden szpik się nie przyjął. Chciałbym jej pomóc ale nie miałem jak. Nie śpię nocami, nie umiem zasnąć bez niej. Nie chcę żyć bez niej. Pewnego dnia idąc rankiem na spacerze pomyślałem: „a gdyby tak skończyć ze sobą, pozbyć się bólu, pozbyć się wszystkiego i tak nie mam dla kogo żyć?"... Po tych słowach stanąłem na krawędzi mostu.
- Ej! Zejdź stamtąd, natychmiast – krzyknęła jakąś nieznajoma, ale chcąc czy też nie, nie odezwałem się do niej ani słowem. Gdy już zrobiłem krok do przodu, zamknąłem oczy i poczułem mocne szarpnięcie za kurtkę, to na pewno ta wariatka. Wylądowała na mnie ciałem i ja zamiast się spieszyć po prostu się popłakałem. Nic innego nie robiłem, a ona została, nie odeszła, przytuliła mnie i została. Siedzieliśmy tak dłuższy czas.
Dziś mam 29 lat, jestem dorosłym mężczyzną i właśnie ta dziewczyna, ta nieznajoma. jest moja żoną. Wiele razy rozmawialiśmy o tamtym dniu, ale ona zawsze tłumaczyła, że dane było jej spłacić dług sprzed lat. Do pewnego czasu nie wiedziałem o co jej chodzi, aż wziąłem się za oglądanie albumów mamy. W jednym z nich znalazłem zdjęcie. Siedziała tam zapłakana dziewczynka, o włosach bardziej rudych niż płomień, oczach szkarłatnie zielonych i tych słodkich piegach, a obok siedział nikt inny niż ja. Wyglądałem na trochę zestresowanego. Ale przytulałem dziewczynkę. W tamtej chwili już zrozumiałem jej słowa. To ona i ja. Płakała wtedy przez moich kolegów, kopali ją, a ja ją uratowałem. Tata zawsze powtarzał, że nie wolno tak traktować kobiet. Pomogłem jej, bo tego potrzebowała, a ona pomogła mi, gdy ja tego potrzebowałem. Każda pomoc, każdy miły gest wraca. Przez tamto wydarzenie kocham ją bardziej i z każdym dniem mocniej. Trzeba pomagać, bo kiedyś i ktoś inny będzie potrzebował tej pomocy, a ona przyjdzie z najmniej oczekiwanej strony. Nawet w chwili, gdy myślisz, że to jest już koniec. Może kiedyś też kogoś spotka historia, że pomoc sprzed lat, będzie ratunkiem teraz.
Wiktoria Maja Somska
Pomaganie jest fajne
Chcesz się poczuć spełnionym?
I o dobry uczynek wzbogaconym?
Znam na to sposób prosty!
I za to jaki wzniosły,
Ale uwaga bo uzależnia.
Za to ciepło w sercu nakreśla.
Mój sposób to pomaganie,
Bardzo piękne jest innych wspomaganie.
Nieważne czy tylko przez ulice pomagasz przejść,
Czy od razu do zespołu wolontariatu chcesz wejść.
Pamiętaj pomaganie to fajna sprawa,
A przy tym i super zabawa.
Wdzięczność innych jest nie do opisania,
A w pamięci ich uśmiech nie do wymazania.